XXX Niedziela zwykła C
1. Dzisiejsza Ewangelia przypomina nam piękną prawdę, że w świątyni jest miejsce dla każdego człowieka. Dom Boga jest otwarty zarówno dla pysznego faryzeusza jak i dla pokornego celnika. Każdy ma w nim swoje miejsce i każdy może się w nim modlić, gdyż "Bóg nie ma względu na osoby" (Dz 10, 6). On nie dzieli ludzi między sobą, nikogo nie wyklucza i ostatecznie nikogo nie ocenia.
2. Druga prawda ukazana w dzisiejszej Ewangelii to ta, że to ludzie są przyczyną podziałów, wykluczają i oceniają siebie wzajemnie. Są tacy, nawet w naszych kościołach czy wspólnotach, którzy odznaczają się mentalnością faryzeusza. Mentalność tą można nazwać "mentalnością różnic".
3. Trzecia sprawa: Murem, który najbardziej nas dzieli między sobą, jest pycha. Ona prowadzi do duchowej ślepoty, która najpierw przysłania nam nasz własny grzech i każe wierzyć we własną doskonałość, a potem prowadzi do pogardy innymi. Tę postawę w dzisiejszej Ewangelii reprezentuje zbyt pewny siebie faryzeusz.
4. Pan Jezus zauważa, że tym, co najbardziej liczy się w modlitwie jest serce i wewnętrzne usposobienie. "Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje" (por. Jk 4, 6). Pokora jest tym, co "uwodzi" Boga. Potrzeba nam weryfikacji naszych postaw na modlitwie i weryfikacji jej źródeł w nas. Ciągle należy pytać się o jej motywy. One są decydujące, bo nawet piękna i wzniosła modlitwa może nie być Bogu miła. 5. W zestawieniu dzisiejszych postaci da się zauważyć jeszcze jedną rzecz. Faryzeusz, ze wszech miar, wiódł przecież życie bardzo przyzwoite. Nie był ani zdziercą, ani oszustem, ani cudzołożnikiem. Dawał spore ofiary i często się modlił. Jego modlitwa jednak nie została wysłuchana. Celnik znów był politycznym kolaborantem i częścią religijnego marginesu Izraela. Zaliczony do największych grzeszników nie miał nawet odwagi wznieść oczu ku niebu. Świadomość własnej słabości, uwikłanego w grzech życia i prawda o nim - tzn. pokora - sprawiała, że został wysłuchany. Bóg nie ocenia po pozorach. Widzi więcej niż to, co na powierzchni życia. Widzi wszystko.
6. Dzisiejsza Ewangelia pyta nas także o wartość tego, co w naszym życiu zewnętrzne. Cóż z dobrego życia, ofiar i modlitw, jeśli nasze serce bije inaczej niż serce Boga? Co z tego, że faryzeusz żył przyzwoicie i czynił wiele dobra, jeśli robił to tylko dla siebie i ze względu na siebie? Miarą wartości naszych uczynków nie są one same. W ostatecznej kalkulacji, tej bożej, liczą się przede wszystkim motywy naszych działań. Bóg patrzy na serce (por. 1 Sm 16, 7).
7. Przypowieść przypomina nam także tę prawdę, że w każdym z nas jest jeden i drugi jej bohater. Czasem jesteśmy w naszej modlitwie pysznym faryzeuszem, a czasem pokornym celnikiem. W naszym wnętrzu toczy się pomiędzy nimi nieustanna bitwa. Wygrywa w niej ten, którego karmimy. Jeśli karmimy się pychą, stajemy się faryzeuszem. Jeśli pokorą, usprawiedliwionym celnikiem.
8. I ostatnia kwestia: Dzisiejsza przypowieść jest dla nas ważnym ostrzeżeniem. Okazuje się, że można modlić się źle. Tę prawdę ilustruje zadufany w sobie faryzeusz. Modlitwa, która nie jednoczy i która jest jedynie emanacją własnej pychy, nie prowadzi do autentycznego spotkania z Bogiem ani do usprawiedliwienia. Jest grą pozorów i uwielbieniem własnego ego. Jeśli więc nie prowadzi do spotkania z Bogiem, to do czego? Na to pytanie trzeba dzisiaj sobie samemu odpowiedzieć.
XXIX Niedziela zwykła C
1. Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać (Łk 18, 1).
Jezus przypomina o wartości i potrzebie modlitwy. Ten, kto wierzy, modli się. Modlitwa jest bowiem owocem wiary. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus definiuje ją w następujący sposób: "Modlitwa jest dla mnie wzniesieniem serca, prostym spojrzeniem ku Niebu, okrzykiem wdzięczności i miłości zarówno w cierpieniu, jak i radości".
Jezus poucza, że modlitwa powinna przenikać całe życie człowieka i ostatecznie sprawiać, że samo życie staje modlitwą - czyli nieustannie oddawaną Bogu chwałą. Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina, że modlitwa to komunia - a więc łączność człowieka z Bogiem. Dzisiejsza przypowieść zaprasza nas do tego, by wszystkie chwile życia przeżywać w łączności z Bogiem i w ten sposób czynić je modlitwą. Stąd zachęta do tego, by w niej nie ustawać, nawet pomimo przeciwności.
2. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!” (Łk 18, 3).
Bohaterką dzisiejszej przypowieści jest wdowa. Warto przypomnieć, że status społeczny i prawny kobiety w starożytności, zwłaszcza zaś regulacje prawne w zakresie dziedziczenia w starożytnych społeczeństwach patriarchalnych sprawiały, że w przypadku utraty męża sytuacja kobiety stawała się krytyczna pod wieloma względami: religijnym, prawnym, ekonomicznym i społecznym. Tracąc męża wdowa traciła fundament i zabezpieczenie całego swego bytu. W tragicznej sytuacji, w której wyczerpały się wszystkie ludzkie możliwości, wdowa przychodzi do sędziego i prosi go o pomoc. Dzięki swemu natręctwu, nieustępliwości i wytrwałości, uzyskuje ją.
Jej postawa jest zachętą do wytrwania w modlitwie, także pomimo niesprzyjających okoliczności życia. W sposób szczególny przypowieść ilustruje charakterystyczną cechę modlitwy jaką powinna być wytrwałość. Jednocześnie ukazuje jej łączność z niezachwianą, a wręcz upartą wiarą. Zaprasza tym samym do tego, by nigdy się nie zniechęcać. W przeciwieństwach i trudach mamy, bez względu na wszystko, wytrwale szukać pomocy u Boga. Poniekąd każdy z nas jest w sytuacji wdowy, która potrzebuje pomocy i jest bezradna wobec swego przeciwnika.
3. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie nachodziła mnie bez końca i nie zadręczała mnie” (Łk 18, 4-5).
Modlitwa jest walką. Przeciwko komu? Katechizm Kościoła podpowiada: "Przeciw nam samym i przeciw podstępom kusiciela, który robi wszystko, by odwrócić człowieka od modlitwy, od zjednoczenia z Bogiem" (KKK 2725). Modlitwa zawsze wiąże się z trudem i wyrzeczeniem. W tym sensie jest przede wszystkim walką ze samym sobą. Każdy, kto się modli wie, że należy włożyć spory wysiłek w to, by pokonać roztargnienie, oschłość, brak wiary czy znużenie. Ostatecznie przypowieść przypomina nam, że warto się modlić nawet jeśli wydaje się, że Bóg jest opieszały i na nią nie odpowiada. Modlitwa kruszy serce Boga.
4. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? ( Łk 18, 7).
Modlitwa zawsze jest skuteczna, nawet jeśli wydaje się nam, że nie otrzymujemy do Boga tego, o co prosimy. Bóg daje więcej niż oczekujemy, ale jednocześnie inaczej, ponieważ Jego myśli nie są myślami naszymi a Jego drogi nie są naszymi drogami (por. Iz 55, . Modlitwa zawsze wpisuje się w boże plany, które przerastają nas i nasz sposób myślenia. Jednak zawsze przynosi ona w naszym życiu konkretne zbawcze owoce. Choć nieraz nie zmienia ona sytuacji zewnętrznej, niemniej przemienia nas samych. Umacnia nas w doświadczeniach i otwiera na Boga i Jego wolę. Ostatecznym i pewnym owocem naszej modlitwy jest zbawienie, ponieważ "Kto się modli, z pewnością się zbawia; kto się nie modli, z pewnością się potępia" (św. Alfons Liguori). Dlatego modlitwa ma sens.
5. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (Łk. 18, .
Modlitwa jest wewnętrznie złączona z naszym życiem. Katechizm Kościoła poucza: "Modlitwa i życie chrześcijańskie są nierozłączne, gdyż chodzi o tę samą miłość i o to samo wyrzeczenie, które wypływa z miłości" (KKK 2745). Nie możemy zapominać o tym, że modlimy się tak, jak żyjemy, ponieważ tak żyjemy, jak się modlimy. Ostateczną weryfikacją wiary i wypływającej z niej modlitwy jest jakość naszego życia. Ona ujawnia całościową prawdę o nas. Pytanie Jezusa zmusza nas do udzielenia odpowiedzi nie tylko o stan naszej wiary, ale statecznie o jakość naszego życia. Czy moje życie odpowiada mojej wierze i modlitwie? Czy Syn Człowieczy znajduje dziś we mnie wiarę, patrząc na moją modlitwę i życiowe wybory?